Wszyscy się bardzo zdziwili kiedy Maggie i Gary przywieźli ze sobą z podróży nie tylko najnowsze informacje, ale również… nieznajomą dziewczynkę.
Lena: Co to za mała?
Maggie: Próbowała ukraść nam jedzenie na popasie, dwa dni temu.
Lena: I przywieźliście ją do Zamku?!?! Kto wie kim ona jest!!!
Maggie: To wiedźma. Pies na nią nie szczekał. A jak Gary chciał ją złapać, rzucała w niego szyszkami, nawet ich nie dotykając.
Maggie: Nie mówi po naszemu. Verdena, ale w jakimś dialekcie. Coś z nią trzeba zrobić. Myślałam, że Persival będzie miał jakiś pomysł, ale on chyba ma większe problemy na głowie.
Lena: Dialekt verdeny… Spróbuję. Mówię kilkoma.
Lena: Coś podobnego!!!
Maggie: Co ci powiedziała?
Lena: To podrzutek. Nie zna rodziców. Całe życie była w służbie. Kazali jej spać w chlewie.
Maggie: To wiele wyjaśnia…
Lena: Och przestań! Chociaż faktycznie kąpiel by jej się przydała…
Maggie: Chyba już trzecia…
Lena: Nawet imienia jej nie dali! Wołali na nią „znajda”!!! Jak ostatni gospodarz chciał jej wtłuc, rzuciła nim o ścianę. Wygonili ją ze wsi. Wywieźli do lasu. Potem spotkała was.
Maggie: Bali się jej. Inaczej by ją zabili.
Lena: Ma moce. Nie umie ich kontrolować. Jak się boi to działają. Powinna tu zostać. Może jeszcze da się coś z tym zrobić?
Maggie: Niech śpi na razie. Trzeba czymś ją przykryć. Strasznie tu zimno!
Lena: Co z nią zrobimy?
Maggie: Nie mam pojęcia. Mogłaby zostać w zamku. Do pomocy. W kuchni na przykład.
Lena: Pozwól, że przypomnę: tu nie ma kucharki. W sumie nikogo nie mamy, bo Persival wszystkich przegonił. Jakbym dorwała tego szczu… Arnolda, czy jak mu tam, to…
Maggie: Trzeba ściągnąć służbę do Zamku. A tymczasem zajmijmy się wszystkim. I tą małą też.