Tymczasem w Starym Zamku życie płynęło niespiesznym rytmem. Harold i Gary, zawsze w doskonałych humorach, spędzali czas na odpoczynku. Nawet Persival nie spieszył się do pracy, jakby przeczuwając, że w najbliższym czasie będzie jej miał aż nadto.



Kiedy tak siedzieli opowiadając sobie różne historie, do Sali wpadł chłopak stajenny, trzymając w rękach kruka pocztowego.
– Panie! – zawołał. – Przybył kruk pocztowy! Ale jakiś inny… Mniejszy…
Persival obejrzał przybysza z uwagą.
– Faktycznie, to nie kruk od Rogera… Ani nie z Salvii… No, pokaż ptaszyno, co tam trzymasz?
– Roco, zabierz Hedwigę – Harold podniósł się ociężale. – Ona nie przepada za krukami.
Persival przeczytał przyniesiony przez kruka list.
– Ach, no proszę… To jest, panowie, Friga. I przyniosła nam list od Alberta. Przekroczyli Przełęcz. Idą Leśnym Traktem. Powinni do nas dotrzeć za kilka dni.
– Jeśli nie będzie niespodzianek – ponuro dodał Gary.

Ledwo trzasnęły drzwi za Roco i Hedwigą, pojawiła się w nich nowa postać.
– Melisandra! – radośnie wykrzyknął Persival. – Jak miło cię widzieć! Ciekaw byłem, kiedy wreszcie do nas zajrzysz, bo od Maggie wiem, że jesteś w Dolinie od jakiegoś czasu.
– Jestem, jestem. Ale musiałam omówić parę ważnych spraw z Leną. Nie codziennie spotykasz siostrę, którą zdążyłeś opłakać… Poza tym mam rozkazy. I nie wiem, ile mogę wam powiedzieć. A jak was znam – będziecie mnie ciągnąć za język – Melisandra zaśmiała się, zadowolona, że znajduje wszystkich w dobrej kondycji.
Persival i Harold próbowali udawać, że nie mają pojęcia, o czym Melisandra mówi, a jej uwaga obraża ich, ale wszyscy wybuchnęli śmiechem.
– Całe szczęście, że się tu odnalazłyście. Lena niewiele mówiła o sobie. Nie mieliśmy pojęcia, że jesteście rodziną – zauważył Gary.
– Trudno jej się dziwić. Miała ogromne szczęście, teraz by nie przeszła – Melisandra się zachmurzyła. – Leśni zablokowali trakty. Zbyt wiele zła dzieje się w Kinslennarze. Jakieś bojówki próbowały wedrzeć się do Puszczy. Teraz nie przejdziesz żadnym starym szlakiem. Nawet ja miałam problem i tłukłam się po bagnach cztery dni.
Persival zbladł.
– Moja siostra jedzie traktem od Przełęczy!
– Mają glejt! – zauważył Harold.
– Glejt może nie wystarczyć. Muszą mieć Pieczęć. – zauważyła rzeczowo Melisandra. – Wyślij im kogoś na przeciw.
Ta mądra rada miała jeden słaby punkt: w Zamku nie było straży. Dolina Persivala, chroniona pradawnymi zaklęciami, nie potrzebowała wojska. Zazwyczaj mieli tu kilkuosobowy oddział, tak na wszelki wypadek, ale po wizycie Arnolda, a następnie wyprawieniu Hectora i Alberta po Lady Elaine, w Zamku nie było załogi…
– Może wyślesz ludzi Stelli? – zaproponowała Melisandra. – Nie wygląda na to, żeby się miała gdzieś stąd ruszyć. Ojciec jej zabronił.
Persival przez chwilę rozważał tę sugestię. Tak, to mógł być dobry pomysł. Właściwie jedyny.
– Haroldzie – odezwał się do syna. – Wezwij… jak mu tam… dowódcę Stelli. Ja przygotuję Pieczęć. Niech ruszają niezwłocznie.
– Pojadę z nimi. Znam lepiej teren. No i ostatecznie to moja ziemia. Może mnie nie wyślą na bagna…
Melisandra wybuchnęła śmiechem:
– Haroldzie, tam nie ma bagien. Szlak na Przełęcz prowadzi przez wciągające piaski…



Discover more from Wiedźmi Świat
Subscribe to get the latest posts sent to your email.