Linette czekała na swoją panią w Wielkiej Sali, kiedy otworzyły się drzwi i stanął w nich Kapitan zamkowej straży.
– Twoje sztylety, pani. – kamienna twarz Alberta nie wyglądała zachęcająco. – Zgubiłaś je podczas tej akcji przy piaskach.
Linette westchnęła ciężko. Nie zapowiadało się ani na lekką rozmowę, ani tym bardziej na przyjazne relacje.
– Widzę, że Hector powiedział ci o eliksirze…
– Nie będziemy o tym rozmawiać – Albert przerwał jej zdecydowanie. – Powiedzmy, że każde z nas jest w służbie i każde ma swoje zadania do wykonania. Nie mieszam obowiązków z prywatnymi odczuciami.
– Chciałabym wiedzieć, co prywatnie myślisz na ten temat – Linette czuła się niezręcznie, a nie lubiła czuć się niezręcznie.
– Nie. Nie chciałabyś. – Albert odwrócił się i zdecydowanym krokiem wyszedł z Sali.
Nie o to chodziło… W ogóle nic nie miało być takie, jak było. Linette nie chciała robić sobie dodatkowych wrogów. Z tym eliksirem naprawdę wyszło niezbyt fortunnie… Ogłupiła Kapitana i Zarządcę wyłącznie dlatego, że nie wiedziała, czy można im ufać, a bezpieczeństwo Pani i jej córki było najważniejsze. Potem nie miała jak tego odkręcić, ani nawet wytłumaczyć. A teraz wylądowała na stałe w Starym Zamku na odludziu, z Kapitanem, który szczerze jej nienawidził…
Irytował ją. Ale większość ludzi ją irytowała. W sumie nawet doceniała jego opanowanie. Musiał być dobrym żołnierzem. Gdyby nie okoliczności, może by się nawet polubili… Czuła się winna, kiedy w Salvii on i Hector trzymali się od nich z daleka… A Linette nie lubiła czuć się winna.



W sumie nawet go rozumiała. Gdyby to jej ktoś podał ogłupiający eliksir, chyba by go zabiła. Nie tak miało być. Zdecydowanie nie tak.



Strażnicy korzystali ze spokojnego popołudnia grając w karty z Hectorem. Po ostatnich wydarzeniach cieszyli się tą chwilą, niezbyt wyglądając kolejnych wyzwań.
– Nie lubisz jej? – zapytał Sharkie.
– Niespecjalnie. – mruknął Albert.
– Powiem ci, że zrobiła nam mnie wrażenie, z tym koniem… – Sharkie wspomniał dramatyczne wydarzenie, którego był świadkiem w Puszczy. – Nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny.
– Nie przeczę – niechętnie zgodził się Albert. – Też byłem pod wrażeniem. Wszyscy byli, Ale… mieliśmy wcześniej trochę… komplikacji… Lepiej jeśli nie będziemy wchodzić sobie w drogę.
Hector czuł, że historia Linette jest bardziej skomplikowana, niż może się wydawać. Służki jaśnie pani na ogół znały się na sukniach i układaniu włosów, ale żadna nie potrafiłaby powstrzymać oszalałego konia… No i charakter… Ta dziewczyna nie była po prostu grzeczną i dobrze ułożoną panną służącą. Jej zdecydowane spojrzenie i harda postawa przypominały raczej… Nie, chyba zbyt daleko puścił wodze wyobraźni… Jedno trzeba było przyznać: była bezwzględnie oddana swojej pani i jej córce. Ale i sama Elaine… Znał ją, kiedy była dzieckiem. Potem wyjechała do szkoły, wyszła za mąż, została w Korundii… Persival czasem narzekał, że siostrze delikatnie mówiąc odbiło i stała się wyfiokowaną damą z wyższych sfer. Tylko jakim cudem ta dama tak dobrze zniosła trudy podróży? Nic tu nie pasowało do siebie… Nic kompletnie…

Discover more from Wiedźmi Świat
Subscribe to get the latest posts sent to your email.