W pracowni na szczycie zamkowej wieży Harold, Lena i Melisandra kończyli tworzenie Tarczy.
– Rany… nadymiliście tak, że zaraz się uduszę! – Melisandra próbowała złapać oddech. – Jeśli nie jestem już potrzebna, to pozwólcie, że zaczekam w Sali.
Harold chciał coś powiedzieć, ale Lena go ubiegła:
– Pamiętaj, że dzięki Melisie znaleźliśmy rozwiązanie problemu! – syknęła ostrzegawczo.
– A czy ja coś mówię? – odparł nieco zrezygnowany. – Mam nadzieję, że zadziała… Nigdy nie robiłem tak skomplikowanego artefaktu. Z rana wyślę go do Króla. Chociaż prawdę mówiąc mam nadzieję, że nie będziemy musieli go używać…


Melisandra schodząc po schodach zastanawiała się, gdzie znajdzie resztę domowników. Usłyszała głosy dochodzące z Sali, więc tam skierowała kroki. Ledwo weszła, stanęła jak wryta. Błyskawicznie odzyskała rezon, ale nie spuszczała oka ze stojącej pod oknem dziewczyny.



– O, Melisandra! – ucieszył się Persival. – Nie poznałaś jeszcze mojej siostry. Lady Elaine, pozwól, to jest królewska emisariuszka.
Melisandra lekko się skłoniła.
– Faktycznie, nie spotkałyśmy się dotychczas – Elaine uśmiechnęła się ciepło. – Widzę, że jesteś kimś więcej, niż emisariuszką?
Persival pospieszył z wyjaśnieniem:
– Melisa jest przyjaciółką. Prawie członkiem rodziny, można tak to ująć. Mam nadzieję, że się polubicie.
Linette zbladła. Najchętniej zniknęłaby z tej komnaty. Stała przy oknie i starała się być jak najmniej widoczna.
– Przejdźmy się do starego skrzydła, Persivalu? – zaproponowała Elaine. – Spojrzałbyś na te rzeczy, które tam znalazłam. Może wykorzystamy coś jeszcze?
Persival przyjął propozycję siostry i oboje udali się do starego skrzydła zamku.
Discover more from Wiedźmi Świat
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Ale dymu dużo….