W Starym Zamku

Chwilę trwało, zanim podróżni zmienili stroje, a służba rozpakowała bagaże. Maggie i Gary otoczyli opieką służkę Lady Elaine, która po heroicznej walce z oszalałym koniem, dotarła do zamku ledwo żywa. Persival podejrzewał, że ten „wypadek” nie do końca był wypadkiem. Sądził, że szaleństwo konia Elaine, było skutkiem jednego z zaklęć, którymi Leśni zablokowali trakty w Puszczy. Póki co sytuacja została opanowana, emocje opadły i można było spokojnie zasiąść do stołu, na którym czekała przygotowana przez Kordelię wieczerza.

– Obawiam się, moja droga, że my tu prowadzimy bardzo proste życie… – powiedział Persival podając Elaine kielich wina. – Nie tak wytworne, jak to, do jakiego przywykłaś w stolicy.

– Tu jest dom, Persivalu. Jedyny, jaki mi pozostał. – odparła spokojnie Lady Elaine. – Reszta nie ma znaczenia.

Najwyraźniej przeżycia z ostatnich miesięcy bardzo zmieniły jej podejście do wielu rzeczy. Z dawnej wielkiej damy pozostał strój i biżuteria, ale sama Lady wydawała się być zupełnie inną osobą.

– Poza tym potrawka Kordelii nie ma sobie równych – dodała z uśmiechem. – Tęskniłam za takim jedzeniem. Nawet na królewskim dworze.

– Ja tam zawsze wolałam normalne jedzenie. Na przykład takie, jak w Salvii… Ooo to było dobreee… – Mona miała doskonały humor. Od przyjazdu do Zamku cieszyła się z towarzystwa Stelli i tego, że nie musi już tłuc się powozem przez leśne wertepy.


– Ta twoja dziewczyna… niezwykła odwaga… – zaczął Harold. – Do tej pory nie mogę uwierzyć w to, co widziałem. Nie zdążyłem nawet wyjąć różdżki, ani pomyśleć jakiego użyć zaklęcia, a ona powstrzymała tego konia! Byłyście o krok od śmierci!

– Byłam przed chwilą u niej. Maggie mówi, że wszystko będzie dobrze. Potrzeba czasu i spokoju. – Elaine była głęboko poruszona.

– Z pewnością – dodał uspokajająco Gary. – Sam jestem zdziwiony, bo normalny człowiek nie przeżyłby takich obrażeń… Niezwykłą masz, Pani, służkę…


W zamkowej kuchni Kordelia zarządzała zebranym tu towarzystwem.

– Kaileen, postaw tę potrawkę na stole. Kapitanie, nie siadacie z nami? – przerwała rozmowę dwóch dowódców, Alberta i Sharkiego.

– Pójdziemy do reszty załogi, pani Kordelio. Zanim wszystko zjedzą…

– To musieliby się nieźle spieszyć – Kordelia wybuchnęła śmiechem. – Roco zaniósł im największy kociołek, jaki mam w kuchni. Rzuć Kapitanie okiem, czy tam gdzieś się nie kręci mój Peter. Od waszego powrotu on i Roco chyba nie wychodzą ze stajni i czeladnej…


.

Po drugiej stronie stołu zasiedli Hector i Rufus.

– Długo mnie tu nie było – zagadnął Hector. – Opowiadaj. Co tu się działo przez ten… prawie rok!


Discover more from Wiedźmi Świat

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

2 Comments

Dodaj komentarz